marzec
Strach nie pozwalał głośno o tym mówić
Strach nie pozwalał kochać się i śmiać
Strach nakazywał opuścić w dół oczy
Strach nakazywał cały czas się bać
Trudny czas
Jak każdego miesiąca siadam do komputera, aby przygotować artykuł do lokalnej gazety U NAS. Po raz pierwszy chyba nie mam wątpliwości o czym pisać, bo mimo wewnętrznej walki samej z sobą, nie potrafię udawać, że jest normalnie, nie potrafię myśleć o niczym innym, w moich uszach nie ustaje pytanie „Ile jeszcze przed nami?”.
Kiedy na początku roku dochodziły do nas informacje o panującej w Chinach groźnej chorobie wywołanej wirusem, chcieliśmy wierzyć, że to nie dotyczy nas. Rzeczywistość szybko zweryfikowała nasze przekonanie. Początkowo spokojnie i zapobiegawczo, za chwilę w panicznym strachu zaczęliśmy kupować żywność, środki higieny, a kto zdążył: maseczki, rękawiczki i płyny dezynfekujące.
W szkole zaczęliśmy od rekomendowanej szczególnej higieny – lekcje rozpoczynaliśmy od mycia rąk wg instrukcji, z piosenkami i wierszykami. Dyrekcja szybko zakupiła i zamontowała dozowniki z płynem odkażającym, personel uzupełniał niknące w oczach ręczniki jednorazowe i mydło. Prowadziliśmy pogadanki, instruktaże, przygotowywaliśmy się na mające nadejść niebezpieczeństwo. Jeszcze na wtorkowych zebraniach10 marca, rozmawialiśmy o wycieczkach klasowych, planowanych wiosennych piknikach, a już następnego dnia usłyszeliśmy, że zajęcia w placówkach oświatowych i wychowawczych zostają zawieszone do 25 marca. Szybko i sprawnie przekazaliśmy uczniom materiał powtórkowy – utrwalania nigdy zbyt wiele. Wierzyliśmy, że wrócimy, ale oto ukazało się rozporządzenie MEN o konieczności zdalnego nauczania, które pozwoli realizować podstawę programową. Niemal z dnia na dzień, zarówno kadra pedagogiczna, uczniowie i ich rodzice, musieli stawić czoła nowemu wyzwaniu. Zorganizowano dyżury pozwalające odebrać niezbędne podręczniki i ćwiczenia, dokonano rozeznania w zakresie dostępności uczniów do Internetu i wyposażenia w niezbędny sprzęt. Szkoła przygotowała komputery, które mogła udostępnić potrzebującym uczniom i nauczycielom. Zebrany „sztab” składający się z kilku nauczycieli i dyrekcji szkoły ustalił w jaki sposób zaplanować i realizować nauczanie na odległość, aby uniknąć chaosu i w tak trudnych warunkach realizować podstawę programową. Początkowo dochodziły do nas głosy zatroskanych rodziców, którzy mieli problemy z radzeniem sobie w nowych realiach – staraliśmy się wyjść im naprzeciw. Wychowawcy stali się ogniwem łączącym nauczycieli i uczniów. Przesyłali plany, zestawy zadań do uczniów, aby potem wyniki pracy przesyłać do sprawdzenia. W codziennej komunikacji niezastąpiony okazał się dziennik elektroniczny, maile, telefony. W niektórych przypadkach jako kanały komunikacji wykorzystywaliśmy komunikatory, platformy i grupy społecznościowe. Sposobem na uatrakcyjnienie edukacji stały się nieograniczone zasoby Internetu, e – podręczniki, platformy edukacyjne.
Tak oto minęły chyba najtrudniejsze 3 tygodnie ze szkołą – choć nie w szkole. Zdajemy sobie sprawę z uciążliwości takiej sytuacji, ale mamy poczucie pewnego rodzaju misji – uczniowie zdobywają i utrwalają wiedzę, mają codzienne szkolne obowiązki, a to w jakiś sposób pozwala im wypełnić czas pobytu w domu.
Przygotowując materiał do artykułu, poprosiłam kilku uczniów, rodziców i nauczycieli o refleksje na temat: „ Moje życie podczas epidemii. Dotychczasowy bilans zysków i strat”. W tym miejscu dziękuję osobom, które znalazły czas i chęci, aby napisać kilka słów. Będzie to najlepszy komentarz, tego co obecnie przeżywamy.
Jedna z uczennic napisała:
„Na początku wszyscy z mojego otoczenia śmiali się z tego wirusa, mówili, że i tak nic nam nie zrobi. Dzisiaj nie można wychodzić z domu, codziennie są kolejne przypadki osób zakażonych. Zalet w tym nie ma chyba w ogóle. Siedząc w domu, bez prawdziwego kontaktu ze znajomymi, jest trudno. Dużo osób mówi, że mamy Messenger'a itp. i można ze sobą rozmawiać, ale niestety to nie to samo. Wielką wadą dla mnie w tym momencie jest szkoła - nauka. Co tydzień dostajemy zadania z przedmiotów. Łatwe i trudniejsze. Nauczyciele niestety nie mają jak nam wytłumaczyć tematów, których nie rozumiemy, chyba, że napiszemy wiadomość na Librusie, ale wiadomo - to nie to samo, co tłumaczenie rozmawiając twarzą w twarz. Trudny jest ten czas, ale trzeba go jakoś przetrwać. Pamiętajmy, że wszystko z dnia na dzień się może zmienić - na lepsze i niestety też na gorsze.”
Oto refleksje nauczycieli:
„Epidemia? Pandemia? Myślałam, że w dzisiejszych czasach nas to nie dotyczy. Przy takim rozwoju cywilizacji, medycyny, technologii i innych dziedzin nauki można by było pomyśleć, że nie ma się czym martwić. Przecież wirusów dookoła są miliony i zawsze sobie z nimi radziliśmy. Ta sytuacja uczy pokory, pokazuje nam, że nie wszystko powinno przyjmować się za pewnik w naszym życiu, że nie wszystko należy do ludzi.”
„Zamknięcie szkoły” – dziwne; pomyślałam, że na krótko…; czy na pewno konieczne? Wystarczy przestrzegać tego, co zalecane. Może jednak dobrze – miotały mną mieszane uczucia. Teraz jestem pewna, że to dobry krok. Co dalej? Martwi mnie ta sytuacja. Co z ludźmi, ich pracą, z czego będą żyć ?! Kiedy się z tego podźwigniemy? W moim sercu bunt - dlaczego nie mogę iść na spacer?! Myślę - jak to dobrze, że mam mały ogródek. Trzeba „się pozbierać” – dość ciągłego oglądania wiadomości! Teraz pracuję, skupiam się na dziecku, czytam, „porządkuję”, może już niedługo znowu nie będzie na to czasu, bo - gorąco w to wierzę, wróci normalność. Za oknami wiosna – ona niesie nadzieję”
„Odpowiedź na pytanie jest przerażająco prosta. Koronawirus zabrał mi moje dotychczasowe życie. Pozbawił mnie kontaktów z rodziną, z wnukami, życia rodzinnego, towarzyskiego. Zabrał mi wolność dokonywania wyborów, zabrał mi ciepło, wiosnę, spacery, pracę w ogródku. Zabrał mi dobrą codzienność. Moją pracę, pewność jutra. Czai się w pobliżu mnie ON i wraz z nim okropny i ogromny strach, niepewność, troska o najbliższych i brak perspektyw i niedokończone sprawy”.
„ Tyle zła rozlało się wokół, przerażające statystyki, wszechobecny strach, samotne święta i diabli wiedzą ile jeszcze zła. Wyję z tęsknoty za moimi synami i wnukiem. Ja jestem w domu, ale najważniejsze dla mnie osoby każdego dnia wychodzą do pracy – czy wrócą zdrowi ? Jak długo jeszcze uniosę to najważniejsze dziś dla mnie pytanie? Staram się, uciekam w pracę. Jest jednak iskierka, chociaż mała, to jednak wielka, – oni – moi uczniowie, ile sił - starają się sprostać wymaganiom „nowej szkoły”, choć często z trudem, bez przewodnika. Są też ich rodzice, którzy wyrozumiale, choć nie bez wewnętrznego buntu – wspierają dzieci i skrupulatnie dokumentują ich pracę. Jedni i drudzy w codziennej korespondencji nie zapominają o miłych słowach, życzeniach…”
Ze wzruszeniem przeczytałam słowa mam moich uczniów:
„Hmmm... Trudno o taką refleksje, ponieważ codziennie się ona zmienia. Podobnie jak zmieniło się nasze życie. Jeden miesiąc, a czas jakby stanął w miejscu. Gdybym jednak postawiła kreskę, to głównym zyskiem stał się czas z rodziną. Dotychczas w biegu życia codziennego bardzo mi tego brakowało. Chociaż każdy dzień jest trudny, obciążony dodatkowymi obowiązkami to czerpie z niego tyle radości jakby miało starczyć mi na zapas. Bilans strat niestety też jest. Przede wszystkim pod względem finansowym i społecznym. To również strach przed przyszłością, strach o zdrowie bliskich, których tak bardzo kochamy.”
„Piszę jako matka i żona, która codziennie musi zmagać się z rzeczywistością chodząc do pracy, ponieważ w tej dobie to ogromny stres, który towarzyszy mi przy wyjściu z domu oraz powrocie do niego. Ciężko jest normalnie żyć, patrząc na wydarzenia, czy też słuchając radia. Zadałam to pytanie również synowi - co zyskał, a co stracił? On, jak to dziecko, powiedział, że zyskał więcej wolnego czasu, natomiast co stracił- odpowiedział, że WSZYSTKO...
Niektórzy powiedzą, że w końcu spędzają więcej czasu z rodziną, ale w naszym przypadku zawsze, każda wolną chwilę lubimy spędzać razem - nigdy osobno, więc dla mnie nie zyskaliśmy nic...
Koronawirus odebrał nam wolność, spokojne jutro, sprawił, że boimy się o siebie wyjątkowo mocno, przez to doceniamy każde spojrzenie i uśmiech... Może o to chodziło temu komuś, tylko dlaczego takim kosztem...?
Zatrzymaliśmy się w miejscu - doceniamy najmniejsze gesty ludzkie, pąki na drzewach, świecące Słońce, idącą Wiosnę i chcielibyśmy, aby to wszystko było takie normalne jak zawsze- niestety, nic już nigdy nie będzie takie samo. Wierzę, że wyjdziemy z tego cali i zdrowi i ta wiara pozwala nam przetrwać kolejne coraz to trudniejsze dni.”
„Sytuacja bieżąca nas zaskoczyła. Jeszcze miesiąc temu oglądaliśmy wiadomości w telewizji, bez dopuszczenia do świadomości, że nas samych może to spotkać. A dziś...... ograniczenia, zamknięte szkoły, zdalne nauczanie - wykańczające fizycznie dzieci, a psychicznie rodziców, zamknięte wszelkie instytucje, puste ulice, sklepy, pociągi, autobusy. Bardzo przygnębiające jest zwalnianie pracowników, zamykanie firm, bez widocznej perspektywy, co będzie dale? Z pytaniem jak żyć? Jak długo to będzie trwać? Czy damy radę? Dorośli muszą udawać twardych przed dziećmi, nie możemy się załamać, ale jak długo tak można ciągnąć?
Ja np. rano idę do pracy, wracam, odrabiam lekcje z dzieckiem, w między czasie robię coś do jedzenia, idę po chleb, jest godz. 20-a, wykonuję pozostałe obowiązki domowe. Wieczorem nie mogę zasnąć bo myślę co przyniesie kolejny dzień, rano budzę się wcześnie, idę do pracy, boję się żeby nie mieć temperatury, bo inaczej mnie do niej nie wpuszczą, drżę czy dziś dostanę wypowiedzenie, wracam do domu lekcje, zakupy, itd. .,itd....... Tęsknię za rodziną, za mamą ..... Człowiek docenia i widzi wiele sytuacji, na które wcześniej nie zwracał uwagi, nie doceniał małych/ wielkich rzeczy. Teraz jak więzień siedzi w domu, gdy za oknem świat budzi się do życia, wiosna koloruje świat. Spoglądamy za okna i widzimy piękno niestety niedostępne przez KORONAWIRUSA.
Zadaję sobie pytanie, dlaczego?
Jak żyć?
Czy dam radę?
Czego nauczy nas ta sytuacja?”
Ale wiem, że nie byłam na to gotowa! Ani psychicznie, ani fizycznie.
Mimo wszystko życzę sobie i Wam dużo zdrowia i szczęścia, aby udało nam się to przetrwać!
Bardzo dziękuję też TYM Wszystkim, którzy są na pierwszej linii ognia. BRAWO! A polityków najchętniej pozamykałabym w lochach.......”
Kiedy kończę pisać artykuł spływają świąteczne życzenia od moich koleżanek i kolegów. Jedne z nich są bardzo krótkie, ale chyba najpiękniejsze:
„Jeszcze będzie przepięknie, |
Jeszcze będzie normalnie …”
Beata Kaszewska